Koniec świata heroldów
(Elektronizacja publikacji prawnych)
Tomasz Kulisiewicz: Intrygowało mnie, że w czasach powszechnego stosowania „inteligentnych maszyn do pisania” na stronach WWW urzędów wszystkich szczebli pokazywały się obrazki aktów prawnych. Skoro w naszych czasach nośnik się zelektronizował, a herold usieciowił to najprościej jest akt urzędowy „wywiesić” na publicznych witrynach. Po to były i są BIP-y, ale problem stanowiła „legalna” postać publikacji. Nie jestem przekonany, czy szacunek dla Osób Urzędowych – od Prezydenta RP, aż po Wójtów i Sołtysów – musi się rozciągać także na obrazek ich podpisu. A tłumaczono mi dawniej, że dlatego właśnie ważna jest tylko postać papierowa. Co prawda jeśli szacunek i wiarygodność aktu miała polegać na tym, że zobaczę obrazek papieru, na którym jest nie tylko akt urzędowy, ale nawet podpisy i odręczne notatki Urzędowych Osób, to może należało pilnować, by obrazki były prosto zawieszone. Jednak pośpiech w legislacji przejawiał się w tym, że ktoś ten papier wsadzał krzywo do skanera i w takiej postaci akt szedł w świat
(…)
Ostrzeżenie o tym, że jedynym źródłem prawa są akta prawne ogłaszane i wydawane w Dzienniku Ustaw i Monitorze Polskim przestało wreszcie wskazywać na wydania papierowe, które ostatnio ukazywały się w nakładzie poniżej 10 tys. egz. Zresztą były one dostępne niemal tylko w prenumeracie (poza nią w dwóch punktach sprzedaży w całej Polsce), którą kupowała prawie wyłącznie administracja publiczna, przekładająca z lewej kieszeni do prawej ok. 12 mln zł rocznie kosztów wydawania i druku papierowej postaci naszego prawa.
(IT w administracji, Opinie, luty 2012)