Telekomunikacja – komentarz Audytela na temat sytuacji na rynku (kwiecień 2013)
Na ósmym już Briefingu Telekomunikacyjnym Audytela przedstawiliśmy nasze oceny obecnej i prognozowanej kondycji rynku komunikacji elektronicznej. Niektórych tendencji prognozować nie sztuka. Telefonia stacjonarna „zwija się” z kwartału na kwartał, mając co raz mniej abonentów i przynosząc coraz mniej przychodów. W domu często linia stacjonarna jest już tylko dodatkiem do usług dostępowych i trzyma się dlatego, bo na razie abonentom szkoda płacić dwadzieścia złotych za „gołą linię” bez usług głosowych. Część uciekinierów dała się przekonać operatorom kablówek, którzy telefon oferują za kilkanaście złotych miesięcznie jako dodatek do telewizji i Internetu. Firmy utrzymują telefonię stacjonarną, ale coraz częściej w wersji IP. W dodatku już nie tylko wielkie korporacje mają świadomość swojej pozycji negocjacyjnej, uzyskując stawki, przy których dawniej operator sam by im te linie zabrał.
Wpływ cyfrowej telewizji naziemnej na najtańsze pakiety płatnej telewizji okazał się większy, niż przewidywaliśmy. Nie przewidzieliśmy zawirowania po połączeniu dwóch z trzech największych platform satelitarnych, ale potwierdziły się nasze doświadczenia doradcze: samo skomponowanie atrakcyjnej oferty jest już dostatecznie trudnym zadaniem. A to dopiero pierwszy krok, bo potem trzeba ofertę przekazać klientom tak, aby ją zrozumieli i zaakceptowali.
Optymistyczne prognozy dotyczące rynku transmisji danych oraz mobilnego dostępu szerokopasmowego wyglądają na trafione, podobnie jak te o umiarkowanym tempie rozwoju rynku dostępowego. Dopiero za 2-3 lata okaże się, jaki będzie wpływ na rynek budowanych ze środków unijnych sieci dystrybucyjnych i czy dostatecznie szybko podłączy się do nich dostatecznie wiele sieci dostępowych.
Równie ciekawe jak ocenianie własnych prognoz (a na pewno bardziej produktywne) jest obserwowanie, co będą robić operatorzy, którzy szukają nowych modeli działania. Do tego czasu i starają się ciąć koszty, optymalizując infrastrukturę i szukając ekonomii skali w outsourcingu. Cięcie kosztów ma jednak granice: nie można ich obciąć do poziomu, który zablokuje rozwój a nawet normalne działanie (co najmniej o miesiąc za wczesna redukcja zasobów centrum obsługi klientów nowej platformy satelitarnej spowodowała całkowity paraliż obsługi akurat wtedy, kiedy było to najbardziej potrzebne).
Realizującym model wielousługowy operatorom kablówek teraz przydałyby się dalsze konsolidacje. Raczej nie będą mieli kłopotów z UOKiKiem, ważniejsze będzie staranne liczenie kosztów pozyskania klienta. Kupowanie setek małych sieci w małych miasteczkach to zupełnie inna zabawa, niż przejęcie dużego operatora w dużym mieście: roboty pełno, a zyskuje się po kilkuset niezbyt majętnych abonentów. Na razie nie bardzo jest jak wchodzić na wieś, ale wszyscy wiedzą, że mieszka tam niemal 40% ludności kraju, a jakoś da się tam dotrzeć z sygnałem – nie tylko z satelity – jeśli nie dziś, to jutro, jeśli nie przez DOCSIS, to przez sieci IP, przewodowe czy bezprzewodowe.
Szukają pomysłu na modele biznesowe dwaj najwięksi operatorzy „tradycyjni”, którzy od dłuższego czasu przyglądają się słupkom (własnym i/lub konkurenta) pokazującym z roku na rok 30-procentowe ubytki liczby „linii dzwoniących”. Czwórce operatorów komórkowych właśnie znika ze słupków półtora miliarda przychodów z interkonektu, a tymczasem dużo więcej trzeba zainwestować w sieci, żeby móc obsłużyć mobilny dostęp do Internetu i transmisję. W dodatku wielu nowych klientów na bardzo nasyconym rynku nie widać. Niewiele kart SIM mają już tylko psy i koty, a także samochody, latarnie uliczne i inne urządzenia. Takich potencjalnych „klientów” jest kilkanaście milionów, ale niełatwo na nich zyskać ARPU wyższe, niż złotówkę czy dwie.
Jest więc co analizować – nie tylko minione prognozy – i wyciągać z tego wnioski na przyszłość. Ale to już zupełnie inna bajka…