Kibicujmy euro (i złotówce)

Wyślij link znajomemu

Komentarz Audytela na temat sytuacji na rynku telekomunikacyjnym – maj 2012.

Europejscy bankierzy (a tak naprawdę to konsumenci, przedsiębiorcy i przyszli emeryci) zastanawiają się gdzie znaleźć ponad bilion euro na koszty ewentualnego wyjścia Grecji ze strefy euro. Wobec takiej perspektywy wiadomość, że wszyscy mniej zapłacimy za roaming, umknęła uwadze użytkowników telefonii komórkowej. Nie przewijała się też paskach telewizyjnych serwisów. Niby racja – w końcu wartość całego rynku łączności mobilnej w UE (ok. 170 mld euro) jest prawie rząd wielkości mniejsza, niż kwota, którą straszą pesymiści.

Zatwierdzenia przez Parlament Europejski wniosku o nowe rozporządzenie roamingowe też nie warto traktować w kategoriach sensacji: 30 czerwca br. przestaje obowiązywać regulacja eurotaryf z 2007 r. i niemal pewne, że 1 lipca br. wejdzie w życie nowa. W tym miejscu sięgnijmy do selektywnej pamięci najstarszych górali, którzy może nie pamiętają pogody z zeszłego roku, ale pamiętają wyniki analiz roamingu z lat 1998-2000. Stwierdzono w nich, że wprowadzone w latach 1998/1999 przez GSM Association reguły kontraktowe (STIRA) oraz roamingowe taryfy hurtowe (IOT) oderwały ceny od kosztów i zlikwidowały wszelką konkurencyjność. Ceny poszybowały w górę, w niektórych przypadkach zatrzymując się dopiero na poziomie kilkaset (!) razy wyższym od krajowych, choć w poprzednim systemie (nomen omen – zwanym Normal Network Tariffs) bazowały na schemacie cena krajowa + maks. 15%. Wzrost cen w modelu STIRA/IOT zatrzymał się chyba dlatego, że operatorom udało się odstraszyć od szerszego korzystania z usług roamingowych niemal wszystkich poza prezesami banków i nieuważnymi członkami rodzin ministrów niektórych rządów. „Szok wysokiego rachunku” przeżył każdy z nas – wystarczyło zapomnieć o odpowiednim skonfigurowaniu przed wyjazdem poczty głosowej, nie mówiąc o takich wynalazkach, jak automatyczna aktualizacja oprogramowania smartfonów. Choć w Brukseli zaczęto mówić nawet o naruszeniu artykułów unijnego Traktatu dotyczących zachowań antykonkurencyjnych oraz wykorzystywania pozycji dominującej, Komisja Europejska długo zastanawiała się nad eleganckimi regulacjami, nawołując operatorów do samoregulacji. Jednak łagodna perswazja nie skutkowała i KE zdecydowała się na ostrą interwencję: rozporządzenie działające natychmiast i w całej Unii, nie wymagające żadnej krajowej implementacji. Wprowadzono pułapy cen hurtowych i detalicznych dla głosu, ale spod regulacyjnego bata, pomimo prób naszego UKE i irlandzkiego ComRegu, uciekły SMSy i dostęp do Internetu.

W przyjętym właśnie przez Parlament Europejski projekcie rozporządzenia jest sporo nowości – przede wszystkim pułap cen detalicznych mobilnego dostępu do Internetu i transmisji danych (SMS-y uregulowano w 2009 r.). Obecnie obowiązywał on tylko w hurcie (50 eurocentów za 1 MB), ale jakoś nie widać było korelacji między cenami hurtowymi a detalicznymi. W detalu działała bowiem reguła „hulaj dusza, piekła nie ma”. Użytkownikom trudno było zrozumieć, dlaczego 20 km od granicy z krajem ojczystym (jak ktoś był nieostrożny, to także po tej ojczystej stronie granicy), wewnątrz grupy paneuropejskiego operatora, w bezcłowej Unii wewnątrzwspólnotowe usługi dostępu do Internetu mają być kilkadziesiąt razy droższe, niż w kraju. Nie mieściło się to w głowie ani orędownikom społecznej odpowiedzialności biznesu, ani tym, którzy usiłują się posługiwać w życiu i w biznesie po prostu zdrowym rozsądkiem. Ten rozziew między zdrowym rozsądkiem a chęcią zysku wyczuwali ostatnio już także operatorzy, oferujący zryczałtowane pakiety internetowe i głosowe.

W projekcie nowego rozporządzenia zawarto harmonogram zgniatania pułapów cenowych detalu i hurtu kolejno 1 lipca 2012, 2013 i 2014 r. do poziomu 20 eurocentów za megabajta danych, 20/5 eurocentów za minutę głosu wychodzącego/odbieranego oraz 6 eurocentów za SMSa (ceny detaliczne). Jest też obowiązek umożliwienia zakupu usług roamingowych u dostawców alternatywnych, oczywiście z zachowaniem swojego numeru i z bezpłatną zmianą dostawcy na czas roamingu, a także oddzielnego dokupowania roamingowej transmisji danych.

Co dalej? Parlament Europejski przypomniał, że deklarowanym celem Europejskiej Agendy Cyfrowej i projektowanej regulacji jest zrównanie w 2015 r. cen krajowych i roamingowych. Jeśli Unia Europejska ma przeżyć (choć słychać kasandryczne głosy), to rzeczywiście musi być wspólnym rynkiem usług – co zresztą na razie daleko gorzej wygląda w innych dziedzinach gospodarki, niż w komunikacji elektronicznej.

Patrząc na proponowane pułapy cenowe trzymajmy więc kciuki za kurs złotówki – ale nie zaszkodzi też kibicować utrzymaniu się Grecji na nogach (i w strefie euro), bo to wyjdzie taniej nie tylko prezesom banków i operatorom, ale także nam wszystkim.